piątek, 7 czerwca 2013

DUNAJEC - cz.I


   Dziś zapraszam do obejrzenia pierwszej części zdjęć, wykonanych przeze mnie na majówkowym, do kwadratu burzowym spływie przełomem Dunajca w Pieninach. Spływie popełnionym wraz z towarzystwem skupionym wokół Stowarzyszenia Turystycznego Oceanicus, dlatego też nie siedzieliśmy wygodnie na tratwach, tylko machaliśmy pagajami klęcząc w niezbyt wygodnych, ale za to dostarczających wielu mokrych wrażeń, palavach. Spływaliśmy dwukrotnie na odcinku Sromowce Wyżne - Krościenko, w dniach 2 i 3. maja tegoż roku...


Jest historia, jest klimacik. Pan ze Śląska wymiatał na polu namiotowym! Dziewczęta żywo zainteresowane!






Którędy na Grunwald?




Przodownicy pracy w akcji






Nie wiem co im  tak wesoło, za chwilę rozszaleje się burza













Aga






Cu-kie-re-czka?







Sprawdziłam pogodę w telefonie i na fejsiku - czarno to widzę






Nadmuchać palavę? - się robi szefunciu!






Nie tak, w lewo bardziej przyłóż. Nie to lewo, to drugie lewo!






Luzik relaksik






No dobra, może tak chwilę odsapniemy, bo chyba żeśmy się kapkę w tym upale zgrzali...






co mam ci podać? he he...ciepło...




C.D.N...


środa, 5 czerwca 2013

58 LAT NA SZLAKU



    Pani Józefa Surowiak od końca kwietnia do końca września, codziennie, bez względu na pogodę - wdrapuje się na krzyżówkę pienińskich szlaków turystycznych, by krzepić strudzonych turystów kubkiem kompotu owocowego,  wyśmienitej  żętycy czy kęsem oscypka. W miejscu, gdzie ze szlaku na Trzy Korony (startując z Krościenka) odbija się na Sokolicę, Pani Józefa instaluje się z kankami i garami krzepiących napojów i czeka na przechodniów, którym obficie polewa do emaliowanych kubeczków, a także na wynos. Powiem Wam w sekrecie, że takiej maślanki teraz próżno szukać w jakichkolwiek sklepach i z jakichkolwiek spółdzielni mleczarskich. Nie ma i nie będzie. Czysty Smak Dzieciństwa!


























/04.05.2013/ 


   Chciałem tu nadmienić, że aby wypić żętycy od Pani Józefy, należy dobre pół godziny jeśli nie trzy kwadranse, zasuwać z Krościenka cały czas pod górę, więc się oczywiście zastanawiałem dlaczego kobiecina tak wysoko włazi. Otóż okazuje się, że gdy zaczynała swój kompotowy biznes, była jedną z wielu miejscowych kobiet, które wychodziły w sezonie na szlak. A jako, że była najmłodsza i dołączyła jako ostatnia, musiała wspinać się najwyżej, bo rzecz jasna niżej wszystkie miejsca były już obstawione. 

I tak już zostało. 58 sezon na skrzyżowaniu szlaków... Nie znajduję słów, by w sposób ukazujący mój ogromny szacunek to skomentować.

P.S. A butelka żętycy, którą zabrałem "na wynos" ze sobą do domu smakowała równie wybornie jak na szlaku, choć minęło chyba 5 dni od powrotu z Pienin...